
Rewolucja po niemiecku
Opel Insignia
Wprowadzenie na rynek nowej generacji modelu wiąże się z dość istotnymi zmianami. W przypadku nowego Opla klasy średniej zmiany te są wręcz rewolucyjne – nie do poznania jest sylwetka auta, pojawiły się niespotykane nie tylko w tej klasie aut rozwiązania i wreszcie zmieniona została nazwa modelu. Vectra odstawiona została do lamusa, a jej miejsce zajęła Insignia.
Po co to wszystko? Ano po to, by zerwać całkowicie z przeszłością w postaci co najwyżej solidnego modelu jakim była Vectra, która jednak nie była godnym rywalem dla najlepszych w swoim segmencie.
Debiutująca przed rokiem na wystawie w Londynie Insignia ma być sukcesem w pełnym tego słowa znaczeniu. Początek jest więcej niż obiecujący. Wygrana w konkursie Car of the Year 2009 – i nie ważne, że tylko o jeden punkt – dodało autu sporo prestiżu. Pierwsze wyniki sprzedażowe są również więcej niż zadowalające. Insignia w wielu krajach europejskich sprzedaje się niczym ciepłe bułeczki. Pozycje dotychczasowym liderów – Passata czy Mondeo – z pewnością są dość poważnie zagrożone.
Jak nie Opel
Patrząc na Insignię ma się dwa wrażenia. Po pierwsze nie przypomina ona żadnego z oferowanych obecnie modeli Opla. To właśnie Insignia będzie pewnego rodzaju wzorcem, do którego równać będą inne nowości rodem z Russelsheim. Po drugie – i to znacznie ważniejsze – Insignia może się podobać, a nie jak jej nieco toporny poprzednik, którego stylistyka z pewnością nie była mocną stroną.
Aż o 22 cm dłuższe nadwozie sprawia, że Opel Insignia długością nadwozia (4.830 mm) dorównuje już swoim bezpośrednim konkurentom. Kształty reflektorów, tylnych świateł i przetłoczenia sprawiają, że auto może się podobać i nie brak mu nawet nieco bardziej dynamicznych cech. Jednak najokazalej Insignia prezentuje się z profilu. Tu wyraźnie widać jej smukłą sylwetkę i dość szybko opadający dach. Gdyby nie dwie pary drzwi, mogłaby aspirować do segmentu coupe.
Insignia dostępna jest w trzech wersjach nadwoziowych. 4-drzwiowy sedan i 5-drzwiowy liftback poza inaczej otwierającymi się klapami bagażnika i związanymi z tymi nieznacznymi różnicami w tylnej części auta, niczym więcej się nie różnią. Trzecia wersja Sport Tourer, czyli po prostu kombi, jest o prawie 8 cm dłuższa, ale wciąż zachowuje niemal tę samą linię nadwozia.
Niestety, jeśli chodzi o rozmiary auta, to zastrzeżenia można mieć do rozstawu osi (2.737 mm), który jest jednym z najmniejszych w stawce. Przez to Insignia nie imponuje wielkością miejsca na tylnej kanapie, choć oczywiście o tragedii nie można tu mówić. Nieco problemów mogą mieć tylko wysocy pasażerowie, a to także za sprawą szybko opadającego dachu. Znacznie lepiej pod tym względem jest na przednich fotelach, które zapewniają optymalne trzymanie boczne, mają wystarczająco długie siedzisko i są regulowane w wielu płaszczyznach. Krótko mówiąc – nawet wielogodzinna jazda Insignią nie musi wcale oznaczać, że wysiądziemy z auta skrajnie wyczerpani.
Autor: Redaktor Naczelny www.mojeauto.pl
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 7(87)2009 ![]() |